Potęguj możliwości z Mileną Michałek

Trenuje akrobatykę powietrzną, skacze ze spadochronem, a w deszczowe dni najchętniej biega w Runmageddonie. Na co dzień pracuje w firmie dziewiarskiej. Milena Michałek, studentka włókiennictwa na Wydziale Technologii Materiałowych i Wzornictwa Tekstyliów, zdradza, jak pokonywać własne słabości i co robić, gdy świat staje na głowie.  

 

Jak odkryłaś w sobie żyłkę gimnastyczki?

WF zawsze był jednym z moich ulubionych przedmiotów. Rozpoczynając studia, zaczęłam także chodzić na siłownię. Jednak samo wzmacnianie mięśni szybko przestało mi wystarczać. Postanowiłam podnieść sobie poprzeczkę i zaczęłam trenować pole dance – taniec na rurze z elementami akrobatyki oraz aerial hoop – gimnastykę z wykorzystaniem koła cyrkowego. W połowie studiów dołączyłam do sekcji akrobatyki powietrznej i acroyogi AZS. To właśnie pod skrzydłami Politechniki Łódzkiej zrozumiałam, co to znaczy balansować na granicy prawa – oczywiście grawitacji :)

 

Koło cyrkowe, taniec z szarfami, figury powietrzne i do tego joga – brzmi jak przepis na mieszankę wybuchową. Czego uczy Cię taki sport?

To połączenie sportu z odrobiną szaleństwa jest naprawdę rozwijające. Akrobatyka powietrzna uczy wykonywania figur nad ziemią przy użyciu rekwizytów, dlatego wymaga przede wszystkim siły. Z kolei acroyoga łączy w sobie jogę, akrobatykę i masaż tajski. Uczy balansu ciała, współpracy z partnerem i pracy zespołowej. Obie dyscypliny są wymagające, ale też przynoszą wiele satysfakcji. Od jakiegoś czasu mam taki zwyczaj, że będąc w różnych ciekawych miejscach robię zdjęcie pamiątkowe…. stojąc na głowie. Tak było na rynku w Poznaniu, Toruniu czy Warszawie.

 

Nie jesteś skrępowana, czując na sobie ciekawskie spojrzenia przechodniów?

Oczywiście, że tak. Za każdym razem, gdy próbuję stanąć na głowie w miejscu publicznym, czuję lekki stres. Uważam jednak, że każdy ma prawo do pomyłek i niepowodzeń, dlatego tym bardziej trzeba mieć odwagę dalej próbować. To jedyna droga do sukcesu. Każdy sport kształtuje w nas charakter wojownika i uczy odporności na porażki. A to bywa bardzo przydatne w życiu…

 

Czyli sport jest dla Ciebie drogą do pokonania własnych lęków. Zdradź nam, jakie słabości udało Ci się już pokonać.

Właściwie wciąż je pokonuję. Lubię próbować nowych rzeczy, nawet tych trochę ekstremalnych. Nie lubię moknąć i obawiam się wysokości, więc… przebiegłam Runmageddon podczas deszczowego dnia pod Krakowem i skoczyłam ze spadochronem w Piotrkowie Trybunalskim. To niesamowite przeżycie pokonywać własne lęki. Nie lubię też wystąpień publicznych i tego uczucia, gdy wszyscy na mnie patrzą. Pamiętam, gdy wychodziłam na scenę, startując w konkursie na Miss PŁ. Stres był ogromny, ale z każdym kolejnym występem coraz lepiej odnajdywałam się na scenie. Tym większą radość sprawiło mi dotarcie do finału.  

 

Dlaczego wybrałaś włókiennictwo jako kierunek studiów? Czy to także było dla Ciebie wyzwanie?

Na pewno nie było to zaskakujące wyzwanie, raczej naturalny proces. Treningi są moim hobby, odskocznią od codzienności, na co dzień jestem jednak umysłem ścisłym. Skończyłam liceum o profilu z rozszerzoną matematyką i zupełnie nie wyobrażałam sobie studiów na innej uczelni niż Politechnika. Prócz matematyki i WF-u w czasach szkolnych lubiłam również plastykę, prace manualne i właśnie dlatego przyszłam na włókiennictwo. Chciałam poznać projektowanie i szycie odzieży, również z technologicznego punktu widzenia. Swoją przyszłość zawodową wiążę właśnie z włókiennictwem, w którym już zdobywam doświadczenie. Pracuję jako pełnoetatowy technolog w dziewiarni i zajmuję się produkcją dzianin materacowych, m. in. dla firmy Ikea i Hilding.

 

Pasja, studia i praca na pełen etat. Jak udaje Ci się połączyć tak wiele różnych dziedzin?

Staram się „żyć”, a nie „istnieć". Przekonałam się, że realizacja planów, które nastręczają trudności, buduje poczucie ogromnej satysfakcji, która jest dla mnie siłą napędową do dalszych działań. Niejednokrotnie moje dni są przepełnione obowiązkami i czuję się zmęczona. Natomiast gdybym miała możliwość zmienić coś w swoim życiu, nie zmieniłabym nic. No, może tylko tyle, że oprócz treningów z akroyogi, aerial hoop i aerial silks (taniec z szarfami), chciałabym mieć także czas na bieganie i ćwiczenie pompek, brzuszków i podciągnięć (kalistenika). I jeszcze mogłabym zapisać się na kurs tańca orientalnego.

Poznaj nasz kampus